Cześć, to ja, Twoja nowa dziewczyna

2015 luty

      Pierwsze dźwięki piosenki Lady Pank wyrwały nas z bardzo ożywionej rozmowy. Wszyscy kibice w Atlas Arenie powstali by odśpiewać hymn polskiej siatkówki. Razem z Dudzicką również wstałyśmy by dopingować naszych chłopców. Ile sił w płucach śpiewałam z kilkutysięczną widownią by pozbyć się emocji zgromadzonych przez znana mi melodię. Wraz z rozpoczęciem refrenu mogłabym przysiąc, że cała hala się zatrzęsła.


      - By do Ciebie wracać każdą nocą złotą! - Kątem oka zauważyłam, że Ola trzyma w  dłoni telefon zwrócony w moją stronę, wyszczerzyłam się, a ona opuściła rękę.
      - Czemu nigdy nie słyszałam jak śpiewasz? - spytała po zakończeniu widowiska i przy wygranej 2:0 dla Skry Bełchatów.
      - Nigdy nie było okazji - uśmiechnęłam się i zwróciłam uwagę na serwującego Andrzeja. Kończąc wątek mojego śpiewu. 
      Usłyszałyśmy gwizdek i zgodnie z zasadami w ciągu ośmiu sekund zawodnik powinien przebić piłkę na drugą stronę boiska.
      Bełchatowski klub dzisiaj przyjmował włoski Cucine Lube Treia, w którym gra nasz reprezentant kraju. jak zazwyczaj mecze Ligii Mistrzów odbywały się w łódzkiej Atlas Arenie. Przy stanie 6:5 Andrzej przeserwował, Jiri Kovar nie miał problemu z przyjęciem lekkiego flotu środkowego bloku. szybka piłka na środek do Michele Baranowicza i krótka do serbskiego środkowego Marco Podrascanina, próba wbicia gwoździa się nie powiodła dzięki Conte oraz Kłosowi. punkt dla nas, kolejna zagrywka Wrony.
      - On nadal jest z tą Sabiną? - Diana szepnęła mi do lewego ucha. odruchowo podskoczyłam.
      Zerknęłam na przyjaciółkę zaskoczona. Wielki pytajnik był widoczny aż za bardzo na jej twarzy, a oczy zaświeciły się jak lampki na choince. Zawsze tak wyglądały jak Polańska miała jakiś plan.
      - Nie, zerwali - powiedziałam z rezerwą w głosie. Obserwowałam jak coraz większy uśmiech pojawia się na twarzy Diany. Oh nie, nie, nie... - Błagam nie rób mi tego  - chwyciłam ją za rękę i zerknęłam na mężczyznę, który teraz siedział poza boiskiem na szarym krzesełku.
      - Po meczu pomożesz mi się do niego dostać? - zapytała, ale wiedziałam, że nie mam innego wybory, więc tylko pokiwałam głową dalej wpatrując się w zawodnika z ósemką na plecach. - Ciekawe, czy w innych aspektach też mu tak dobrze idzie jak w siatkówce - dumała.
      Chwyciłam się za głowę i oparłam łokcie na udach ubranych w czarne, skórzane legginsy. Za sobą usłyszałam śmiechy moich przyjaciółek zawzięcie się zastanawiających o zaletach brodacza.
      Dalszy ciąg meczu mijał wraz z ogromnymi emocjami. Włoski klub prowadził 24:23 wstałam z miejsca i chwyciłam się barierki przede mną, Diana stanęła razem ze mną i obie odliczałyśmy odbicia Skrzatów. Obicie bloku przez Mariusza i pójście piłki w aut dało nam równowagę między punktami. Kacper Piechocki zszedł z boiska ustępując Karolowi, który skupiał się na przeciwnikach i zapewne obliczał, którego przeciwnika blokować. Ta zmiana oznaczała również, że na pole serwisowe wszedł Andrzej, czym zachwyciła się Diana. Nie zwracałam na nią uwagi i dalej wlepiałam swoje szmaragdowe oczy w boisko. Trzy odbicia mikasy o parkiet i Endrju zrobił kilka kroków wystrzelając piłkę w prawy róg boiska przeciwnika. Niestety piłka zmieniła kierunek zwracając się w stronę autu, dlatego zawodnicy w czarnych koszulkach nie kierowali się by obronić. I to był błąd. As! Hala oszalała i każdy wstał z miejsca.
      Piłka meczowa, ponowne podejście do zagrywki. Nasz przyjaciel chciał teraz zmylić przeciwnika posyłając skrót, niestety Bartosz Kurek nie dał się zaskoczyć i przyjął w punkt piłkę posyłając ją do Baranowicza. idealna wystawa z powrotem do Bartka, który brał rozbieg z ponad dziewiątego metra, by wybić się przed trzecim metrem nie nadeptując na linię, zaatakował z ogromną siłą. Karol wraz z Wlazłym skoczył do bloku, lecz piłka nawet nie musnęła palców żadnego z Bełchatowian, tylko przeleciała daleko poza boiskiem. W naszą stronę... Zawsze zastanawiałam się jak z gwoździa można przejść do samolotu, lecz w tym momencie nie miałam czasu na refleksje. wpatrywałam się w rotującą piłkę, która z prędkością światła zbliżała się w naszą dwójkę. Diana uskoczyła, lecz ja już nie zdążyłam. Mikasa z mocą jadącego pociągu uderzyła w bok mojej głowy. Straciłam równowagę przez ból i wychyliłam się za barierkę. Ostatnie co słyszałam była cisza i krzyk Polańskiej, gdy spadałam z wysokości pierwszego piętra na parkiet.

      - Co z nią? - usłyszałam.
      - Żyje? - drugi głos z wyraźnym zdenerwowaniem się odezwał. - O mój Boże! Zabiłem ją! - dodał krzycząc.
      - Uspokój się idioto, wyczuwam tętno - mężczyzna blisko mojego ucha krzyknął do swojego rozmówcy.
      - Czemu ona się nie budzi? - kolejny głos doszedł do rozmowy.
      - Nie połamała się? - jeszcze następny.
      Miałam im odpowiedzieć, żeby się do cholery zamknęli, ale nawet nie byłam w stanie otworzyć oczu, moje powieki były zbyt ciężkie. Szybko przeanalizowałam sytuację. Mecz, hala, oberwanie od piłki, okej. Pamiętam. Ale co ze mną? Głowa? Nie boli. Ręka, noga? Nie czuję, więc chyba jest dobrze. Tyłek? Obolały jak diabli!
      Poczułam zimną dłoń na moim policzku i w momencie dostałam zastrzyku adrenaliny. otworzyłam oczy i ujrzałam nad sobą grono ustawionych nade mną wysokich mężczyzn i jeden w krótko strzyżonych włosach klęczał obok mnie. to chyba on mnie sprowadził do żywych. Przyjrzałam się każdej twarzy wpatrującej się we mnie ze strachem, zdziwieniem, a następnie ulgą. Kilku rozpoznałam, ale nie mogłam się skupić na nich, gdyż odezwał się mężczyzna klęczący przy mojej głowie.
      - Boli Cię coś? Pamiętasz co się stało? Wiesz jak się nazywasz? - bezsensowne pytania. Oczywiście, że pamiętam, po cholerę się pyta? Ale mimo to zaprzeczyłam głową i dwa razy potwierdziłam.
      Karol podszedł dwa kroki i wyciągnął dłoń.
      - Wszystko okej? - spytał.
      - Tak - wychrypiałam.
      - Pomogę Ci wstać - uśmiechnął się i podciągnął mnie tuż po tym jak chwyciłam jego rękę.
      - Kłosik, niby z Ciebie taki dobry siatkarz, a piłki to nie potrafisz zablokować - powiedziałam otrzepując sobie tyłek i uda. Zerknęłam na niego.
      - Anka chyba nie dostała żadnego wstrząsu, wszystko po staremu - skrzywił się i popatrzył na kolegów, którzy serdecznie się zaśmiali.
      Zauważyłam ruch kątem oka i zostałam zmiażdżona przez parę rąk. Jak się okazało to Andrzej chciał mnie przytulić, z naciskiem na chciał, bo jak on się do tego zabiera to wygląda jakby miał zamiar każdą kroplę krwi z ciała wycisnąć. 
      - Tak się cieszę, że żyjesz, ten upadek wyglądał okropnie - wytrzeszczył oczy. - Na serio nic Cię nie boli? - martwił się o mnie i to było naprawdę słodkie, ale patrząc na to, że jesteśmy przyjaciółmi nie miałam co się dziwić. Sama bym się bała o niego.
      - W sumie... To tyłek boli jak cholera - odruchowo chwyciłam się za pośladki. Dotyk sprawił, że ból się nasilił.
      - Myślę, że niejeden byłby chętny do rozmasowania go - poruszył brwiami. Spojrzałam na niego z drwiną. Kilka osób zachichotało. - O! I mamy pierwszego ochotnika - wskazał głową na nadchodzącego Bartosza z miną zbitego psa. - Oj chłopie, będziesz musiał się postarać, jak chcesz by Ci wybaczyła - zaśmiał się, ale w zamian chwycił mnie za talię przyciągając mnie do siebie.
      To był aż za bardzo widoczny znak, bym była spokojna i nie planowała wydrapać oczu Kurkowi. Chociaż takich pięknych oczu to szkoda by było.
      - Bardzo, ale to bardzo Cię przepraszam - zaczął i miałam wrażenie, że zmalał o połowę swojej wysokości. - Nie wiem jakim cudem to się stało, naprawdę. Ta piłka tak zeszła i...
      - Dobra, okej, rozumiem - przerwałam mu. - Jak widać żyję - wskazałam zamaszystym ruchem ręki na swoje ciało. - Nic się nie stało - uśmiechnęłam się.
      I dopiero teraz zauważyłam, że nadal jesteśmy na hali wśród kilku tysięcy ludzi, którzy wgapiają się w nas. Rozejrzałam się i dostrzegłam, że  za chłopakami czaili się fotografowie i dziennikarze, lecz nie mogli się do nas dostać, bo cały tłum chłopaków utrudniał im dostęp, najprawdopodobniej świadomie.
      - Andrzej - szepnęłam, Nie zauważyłam żadnego ruchu. Powtórzyłam trochę głośniej. - Andrzej - w końcu spojrzał na mnie z zaciekawioną miną. - Jak moje włosy? - przerażona spojrzałam na grupę gapiów za zawodnikami Skry jak i Trei.
      - Nie ucierpiały - uśmiechnął się z błyskiem w oku.
      Zastanawiało mnie dlaczego wszyscy się zebrali wokół mnie. Przecież mecz oraz ceremonia powinna być.
      - Dlaczego nie gracie? - spytałam zebranych.
      Odpowiedział mi Mariusz.
      - Mecz już się skończył. To uderzenie w głowę dało nam wygraną, a oficjalne podziękowanie będzie zaraz. Zrobiłaś tak dużo szumu, że nikt o tym nie myślał, tylko od razu przybiegł sprawdzić czy nic poważnego się Tobie nie stało.
      - Ale, że wszystko jest w porządku - Karol podszedł i objął mnie z drugiej strony niż Andrzej - to możemy zakończyć to co nie udało nam się doprowadzić do mety - uśmiechnął się. - No już, raz, dwa, rozchodzimy się - zarządzał. - Żegnamy włochów! _ zaśmiał się i patrzył jak mężczyźni się rozchodzą. - To moja wina - zwrócił się do mnie. - Gdybym Cie nie zmusił do przyjścia tutaj, nic by się nie stało.
      Chwyciłam go za ramię i odwróciłam w swoją stronę.
      - Nawet tak nie mów! To, że dostałam piłką to nie Twoja wina, tylko moja nieuwaga - skrzywiłam się - Leć na boisko - lekko go pchnęłam.
      Zanim poszedł jeszcze mnie mocno przytulił i pocałował w policzek szepcząc przeprosiny i wbiegł do kolejki formującej się po jego stronie boiska. Nie udało mi się w spokoju oglądać przedstawienia, ponieważ zostałam wciągnięta w krąg fotoreporterów, kamery zostały zwrócone w moją stronę, a z każdej osoby wysypywały się pytania. Te ogólne o mój stan zdrowia, jak i te dotyczące zżycia z Karolem i Andrzejem. Przez cały ten czas szukałam drogi ucieczki, aż wreszcie ona sama znalazła mnie.
      - Rozejść się! Nie widzicie, że dziewczyna miała właśnie wypadek? Na co czekacie? Ona nie będzie z wami rozmawiać. Koniec - siatkarz chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę wyjścia ewakuacyjnego z hali. - Diana i Olka czekają na zewnątrz - dodał, a ja nie odpowiedziałam tylko pozwoliłam mu się wyciągnąć z tego całego harmidru. Szedł szybko, lecz ja dotrzymywałam mu kroku na tyle na ile pozwoliły moje czarne lity.
      Wyszliśmy na chłodne powietrze, a Andrzej zdjął klubową, czarno-żółtą bluzę i zarzucił na moje ramiona. Kurtkę zostawiłam na krzesełku, miałam tylko nadzieję, że dziewczyny ją wzięły. Lubiłam ją.
      - Dziękuję - chwyciłam za rogi bluzy i ją ścisnęłam z przodu, by zimny wiatr nie dostał się do mojego ciała. 
      Mimo, że ceremonia już się zakończyła i większość kibiców czekało na autografy, na zewnątrz nie brakowało fanek Wrony. Większość patrzyła na nas z zaciekawieniem, a niektóre dziewczyny nawet z nienawiścią w oczach. Błąd, na mnie. Te, które chciały autograf, lub zdjęcie zostały zbywane przez Andrzeja i nie zatrzymywał się nawet by wytłumaczyć, dlaczego jest niemiły.
      W końcu doszliśmy do samochodu Dudzickiej. Moje przyjaciółki w momencie wyskoczyły z samochodu i rzuciły się mnie przytulać.
      - To było okropne - Ola chwyciła mnie za ramiona. - Jedno widzieć, to był strach, ale jak na telebimach pokazywali kilka razy ten upadek, to już masakra.
      - Nawet to nagrali? - spytałam ze zrezygnowaniem.
      - Pewnie - odpowiedziała Polańska. - Już królujesz na facebooku i portalach plotkarskich, nie tylko dzięki temu upadkowi - wymownie spojrzała na środkowego.
      Wraz z chłopakiem wytrzeszczyliśmy oczy na nią nic nie rozumiejąc. Nie odpowiedziała, tylko wyciągnęła telefon i wyraźnie skupiona szukała czegoś. jak dla mnie to szukanie było zbyt szybkie. Wyciągnęła iPhona w naszą stronę.
      Najpierw zwróciłam uwagę na dwa zdjęcia, na pierwszym byłam ja oraz Andrzej mnie przytulający zaraz po wstaniu z upadku. Na drugim również byliśmy razem, zdjęcie zostało zrobione w momencie jak on mnie obejmuje i szepcze coś da mnie z uśmiechem. Następnie dostrzegłam tytuł artykułu: "Bartosz Kurek ustrzelił dziewczynę Andrzeja Wrony, zazdrość czy przypadek?"
      Popatrzyliśmy z Wroną na siebie w tym samym momencie zdziwieni tym co zobaczyliśmy. Odeszłam krok od przyjaciela, podniosłam głowę i wyciągnęłam w jego stronę dłoń.
      - Cześć, jestem Twoją nową dziewczyną - i wybuchnęłam śmiechem.

***

Cześć i czołem! Trójeczka już na blogu :)
Proszę was bardzo, o komentarze. Odwiedzacie mnie, ale nie wiem, czy wam się podoba moja twórczość i czy jest sens pisać. Bo w końcu nie piszę tego tylko dla siebie :D 
Myślę, że rozdziały będą się pojawiać co dwa tygodnie (przynajmniej taki mam zamiar xD), ponieważ w drugiej liceum jest ogrom nauki i ciężko wyrobić się z wszystkim,
rebella 

3 komentarze :

  1. Świetny rozdział *o* ! Czy mi się wydaje, czy będzie coś z Andrzejkiem ? Mam nadzieję, że przyszłe rozdziały będą równie obiecujące. Czekam na więcej :*****

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci kochana za odwiedzenie!
      O tym czy coś będzie dowiesz się niebawem ;*
      Co do rozdziałów, to nic nie obiecuję xD Ty w szczególności powinnaś o tym wiedzieć :D

      Usuń
  2. Zapraszam cię na kolejny rozdział losów czwórki przyjaciół...
    Jak Klara poradzi sobie z opieką nad trójką dzieci? Czy będzie miała w nich jakiegoś sojusznika?
    Klara powie komuś co znalazła w mieszkaniu Andrzeja?
    Kto i jak pomoże Wronie?... Na te i na inne pytania, odpowiedź znajdziesz w 28 rozdziale:
    http://niekazdemarzeniasiespelniaja.blogspot.com/2015/10/rozdzia-28.html

    OdpowiedzUsuń

Chore ambicje © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka