Jak to było kiedyś, czyli zabawa w Boga

2014


      - Ana, czy z łaski swojej mogłabyś się pospieszyć?! - krzyczała pewna irytująca osoba z korytarza.
      - Może byś pomogła? - spytałam blondynkę otwierając drewnianą szafkę pod wieszakami.
      Jak zwykle nie mogłam nic znaleźć.


      Usłyszałam głośne westchnięcie, odwróciłam się przodem w kierunku pochodzenia dźwięku. Moja przyjaciółka wyciągała do mnie dłoń wraz z różowymi nike'ami. Spojrzała na mnie ze znudzoną miną. Odebrałam od niej obuwie.
      - Dzięki - szepnęłam i od razu założyłam buty na stopy.
      W biegu chwyciłam swojego białego iPhona i przeglądnęłam się w lustrze. Spoglądała na mnie wysoka szatynka o dużych, szmaragdowych oczach i gęstych okalających je rzęsach. Dziewczyna miała na sobie krótkie granatowe shorty i różowy sportowy biustonosz, a na to zarzuconą szarą zapinaną bluzę.
      Delikatnie uśmiechnęłam się do swojego odbicia. Zabierając kluczyki z szafki wypchnęłam Dianę przez drzwi i je zamknęłam chowając klucze i telefon do kieszeni spodenek.
      - Ile można - szepnęła Diana poprawiając swoje fioletowe spodenki komponujące z pomarańczowym stanikiem marki adidas. - Chce Ci przypomnieć, że jesteśmy piętnaście minut w plecy. - Zbulwersowana przyspieszyła kroku i pokonując co dwa schodki szybko zeszła trzy kondygnacje.
      Po kilku chwilach ogoniłam ją stojąc przed wejściem do bloku. Poprawiłam swojego kucyka i ruszyłam truchtem za platynową blondynką. Diana nie oglądając się za siebie biegła naszą stałą trasą w stronę parku. 
      Odkąd pamiętam to był nasz stały rytuał. Już w gimnazjum postanowiłyśmy, że zaczniemy biegać i kontynuowałyśmy to przez koniec gimnazjum, całe liceum, aż do teraz. Co prawda, czasem było ciężko wstać rano i zdarzało nam się odpuścić bieg, ale starałyśmy się.
      Zatrzymałyśmy się przy pasach. Czekanie na światłach w pobliżu centrum Warszawy zawsze było wiecznością, dlatego nie zwracając na nic uwagi zaczęłam się rozciągać. Robiłam skłony i kątem oka widziałam jak Diana wykonuje skręty tułowia. Lewa, środek, prawa i wyprost. Starałam się dokładnie wykonywać zadanie. Zwrócona w stronę zebry i schylona usłyszałam za sobą gwizdy i śmiech grupki chłopaków. Razem ze mną, Polańską i tymi chłopakami był ogrom ludzi, ale ja jak i moja przyjaciółka doskonale słyszałyśmy piskliwy, jak na mężczyznę głos, tekst "Klepałbym jak Najman matę". 
      Popatrzyłam na blondynkę w tym samym momencie gdy ona również to uczyniła i wybuchnęłyśmy śmiechem. Niecałą sekundę później usłyszałam głośny plask i kogoś rękę na moich pośladkach.
      - Już mamy zielone, mała.
      Zaskoczona odwróciłam się bardzo szybko, przy czym nieznajomy dostał w twarz moimi długimi włosami związanymi w kitkę. Miał minę w stylu pomieszanego zaskoczenia, oburzenia a nawet zniesmaczenia. Nie potrafiłam wytrzymać komizmu sytuacji i znów zaniosłam się perlistym śmiechem. Mężczyzna z krótkimi blond włosami i szaro-niebieskimi oczyma uśmiechnął się krzywo, odwrócił na pięcie i odszedł w stronę kolegów.
      Nie zwracając więcej na nich uwagi przebiegłyśmy przez pasy i skierowałyśmy się w stronę parku. Pomimo tego, że był to kwietniowy poranek słońce nieźle grzało i bez problemu mogłyśmy założyć letnie ubrania. Przy mijaniu jednej z licznych ławek w parku na której siedziały dwie młodsze dziewczyny zajadające się kanapkami z jednej z licznych kawiarenek i rozmawiających w najlepsze, zerknęłam na Dianę. Była wyraźnie zamyślona.
      - Co jest? - spytałam wiedziona czystą ciekawością.
      - Mogłabym Cię na moment zostawić? - odpowiedziała pytaniem na pytanie. - Chciałam zerknąć do Play'a, bo internet mi szwankuje. - W końcu zwróciła na mnie swój wzrok. Delikatnie się uśmiechnęła i wskazała kciukiem za siebie, gdzie prawdopodobnie znajdował się punkt sieci komórkowej.
      - Co za głupie pytanie. Jasne.
      Śmiejąc się z przyjaciółki nakazałam jej się nie spieszyć i sama biegłam wyznaczoną trasą. Po pokonaniu około kilometra stanęłam przed pustą ławką i rozciągałam mięśnie. Pochylona oddychałam bardzo szybko, starałam się wyrównać oddech. Sięgnęłam do kieszeni spodenek i wyszukałam swój telefon. Na ekranie wyświetliła mi się godzina siódma dwadzieścia siedem, westchnęłam i włączyłam jeden z najpopularniejszych portali społecznościowych. Od czasu do czasu lubiłam sprawdzać gdzie znajomi się bawią lub co robią. Czasem nawet wiem co jedzą. Zachichotałam ze swoich myśli.l przewijając zdjęcia na stronie głównej Instagrama i od czasu do czasu je polubiając wróciłam do pozycji stojącej.
      W pewnym momencie poczułam ból w okolicach między łopatkami i straciłam równowagę. Mój iPhone wypadł mi z ręki i przeleciał metr obok ławki by spokojnie upaść w trawie. Zdążyłam wyszeptać zwyczajne, ale jakże znane każdemu "O kurwa" i wyciągnąć dłonie przed siebie w celu uniknięcia bliskiego spotkania z chodnikiem. Lecz się tak nie stało. w ostatniej chwili poczułam na ramionach silne męskie dłonie, które uchroniły mnie przed upadkiem.
      Dwa szybkie i głębokie oddechy i powróciłam do pionu. Nadal czułam ręce nieznajomego na moich barkach. Odwróciłam się zdecydowanie zbyt szybko i zderzyłam się z torsem mężczyzny, co było bardzo dziwne zważywszy na to, że mierzę metr siedemdziesiąt osiem. Facet musiał być wysoki! 
      Powoli odsunęłam się od sprawcy prawie wypadku i zadarłam głowę w celu spojrzenia na niego. Blondyn, co prawda ciemny, ale blondyn, miał piękne zielone oczy, wysokie kości policzkowe i wąskie usta. Na jego twarzy malowało się zmartwienie.
      - Wszystko w porządku? - spytał swoim głębokim głosem.
      - Tak, jak najbardziej.
      Moja szybka odpowiedź sprawiła, że chłopak wyglądający na nie więcej niż dwadzieścia pięć lat, zmarszczył śmiesznie brwi. Zaśmiałam się serdecznie i wyciągnęłam w jego stronę dłoń.
      - Anastazja, miło mi. - Mężczyzna zerknął na mnie, następnie na moją dłoń i znów na mnie. W ułamku sekundy jego nastrój się zmienił. Szybko chwycił z gardłowym śmiechem wielką dłonią moją dłoń i potrząsnął ją. 
      - Karol, mi również. - Zrobił ogromny wyszczerz zębów co jeszcze bardziej mi się w nim spodobało. Na pierwszy rzut oka widać, że Karol to bardzo pozytywnie nastawiony do życia mężczyzna.
      Zerknęłam na jego ubiór. Czarny opięty podkoszulek, szare dresy i białe adidasy wskazywały na to, że również skorzystał z pięknej pogody na przebieżkę. Znów spojrzałam w jego oczy.
      - Nie jestem pewna, czy Ci podziękować w tej chwili, czy ochrzanić za wpadnięcie na mnie - z uśmiechem wskazałam na mój telefon palcem, który nadal leżał na trawniku - i za spowodowanie mojemu dziecku krzywdy.
      Karol miał szybszy refleks, wyciągnął swoją rękę w stronę iPhona i mi go podał chichotając.
      - Najlepiej nic nie mów - uniosłam brew na to stwierdzenie - tylko zgódź się na kawę - dokończył z uśmiechem.
      - Co? - roześmiałam się. Blondyn dzięki Bogu nie uznał tego za wyśmiewanie go.
      - Po prostu wynagrodzę Ci ten niefortunny wypadek - wyjaśnił. - To co? Ja, ty, kawa? Oczywiście nie liczę na nic więcej - dodał szybko.
      W czasie jego przemowy sprawdziłam stan mojej komórki. Z radością stwierdziłam, że wytrzymała ten upadek bez żadnego zarysowania. Włożyłam ją z powrotem do mojej kieszeni uprzednio blokując ekran.
      - Czysto koleżeński wypad? - zapytałam podejrzliwie starając się nie roześmiać.
      Karol w zamyśleniu zwrócił przymrużone oczy na stojące po jego lewej stronie drzewo i pocierał brodę długimi palcami. Akurat w tym momencie zorientowałam się, że skądś go kojarzę, tylko nie potrafiłam dopasować nazwiska do twarzy.
      - Myślę, że to może się udać. Deal? - poruszył zabawnie brwiami i wyciągnął rękę przed siebie.
      - Deal - z uśmiechem chwyciłam jego dłoń. - Mam pytanie - wypaliłam.
      Kiwnął głową na znak zgody.
      - Skąd Cię kojarzę?
      Tego się nie spodziewał. Jego brwi powędrowały do góry, tak samo jak lewy kącik ust.
      - Nie wiem, może na jakimś meczu. Jestem siatkarzem 
      No tak, ale ze mnie kibic, skoro graczy bełchatowskiego klubu nie rozpoznaję.
      Zaśmiałam się sama z siebie.
      - Kłos - rzekłam. - Przepraszam, kibicuję najlepszym, a nie rozpoznaję w normalnej sytuacji - wciąż chichotałam. - Wybacz, nie skojarzyłam bez stroju.
      - To chyba dobrze, przynajmniej poznaliśmy się jak człowiek z człowiekiem. Inaczej nie wiem, mogłabyś się od razu na mnie rzucić i prosić o autograf bądź zdjęcie - śmiejąc się żywo gestykulował długimi kończynami.
      - Przykro mi, ale rzucanie się o autograf lub zdjęcie jest zarezerwowane tylko dla Krzyśka Ignaczaka - zażartowałam. - A tak na poważnie, to zawsze tak masz?
      - Przeważnie - skrzywił się. - Ale to lubię, fajnie być rozpoznawalnym, jest to przynajmniej jakiś kontakt z fanami - delikatnie się uśmiechnął, zapewne przypominając sobie jakieś wydarzenie.
      Podniosłam ręce do góry i poprawiłam moją kitkę, w tym samym momencie usłyszeliśmy dobiegające z mojej kieszeni pierwsze dźwięki znanej piosenki Kings of Leon. Przeprosiłam Karola i wyciągając niespiesznie aparat nuciłam razem z Caleb'em Followill'em. Zerkając na rozbawioną twarz mojego towarzysza przejechałam palcem po ekranie w celu odebrania połączenia od Diany.
      - Słucham ja Ciebie - lekki wietrzyk porwał moje włosy zostawiając je na mojej twarzy, a niektóre kosmyki nawet wpadły do moich ust. Szybko je odgarnęłam słuchając ze spokojem rozdrażnionej przyjaciółki.
      - Gdzie Ty jesteś?! Kondycja Ci spadła czy co? Czekam na Ciebie w wyznaczonym miejscu już piętnaście minut. Piętnaście minut! Z tej desperacji zaczęłam biegać dookoła fontanny i myślę, że zrobiłam za dużo okrążeń, bo ludzie się ze mnie śmieją - na tą uwagę roześmiałam się. - Tu nie ma nic śmiesznego. Widzę Cię za dwie minuty - dokończyła i nie pozwalając mi odpowiedzieć zakończyła połączenie.
      - Niestety, ale muszę już wracać - westchnęłam i zwróciłam się do Kłosa. - Ale na kawę - lekko, prawie niezauważalnie przeciągnęłam samogłoski tego słowa - jesteśmy umówieni?
      - Coś nie tak? - zaskoczony spytał mój towarzysz.
      Skrzywiłam się i marszcząc brwi mruknęłam, że kawa nie jest moim ulubionym trunkiem i jej nie piję. Siatkarz Skry roześmiał się serdecznie.
      - Jak nie kawa, to herbata. - I z ogromnym uśmiechem zaproponował wymianę numerów w celu skontaktowania się przed  dzisiejszym wypadem. - Mam tylko nadzieję, że jesteś wolna o szesnastej - puścił mi perskie oko.
      - O piętnastej czekam na sms'a z informacjami.
      Z delikatnym uśmiechem zdążyłam potruchtać do kolejnej ławki, gdy usłyszałam za sobą głos Karola.
      - Anka! 
      Zaskoczona stanęłam i odwróciłam głowę w jego stronę.
      - Jeszcze nikt nigdy mnie tak nie nazwał - powiedziałam z wyrzutem.
      - Jestem pierwszy! - w geście tryumfu podniósł zaciśniętą pięść. - A tak z innej beczki - jego humor w mgnieniu oka się zmienił. Zrobił minę zbitego psa i popatrzył na mnie spod rzęs. - Przepraszam za wypadek - blady uśmiech zagościł mu na twarzy.
      - Nie przepraszaj. Odpłaciłeś się zaproszeniem. To sama przyjemność iść z idolem na kawę.
      Wystawiłam mu język niczym pięciolatka i pognałam z powrotem słysząc westchnięcie i chichot mężczyzny.


***

I jest pierwszy rozdział :) 
Dlatego proszę was o krótki komentarz z konstruktywna krytyką, co jest źle, co najlepiej poprawić^^
Do napisania!

10 komentarzy :

  1. Zostaję :) Rozdział supcio :*
    Zapraszam do siebie http://niekazdemarzeniasiespelniaja.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem!
    1. Mało wiem o głównej bohaterce - a tego nie lubię!
    2. Za krótko.
    3. Karollo zdradzajacy Olę? no nie wierzę :O

    Zostaję!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam na 24 rozdział
      http://moja-podswiadomosc-sie-rumieni.blogspot.com

      Usuń
    2. Zapraszam na 25!
      http://moja-podswiadomosc-sie-rumieni.blogspot.com/2015/08/ale-spotkaem-ja-i-to-wasnie-uczynio.html

      Usuń
    3. Po raz ostatni zapraszam do siebie.
      http://moja-podswiadomosc-sie-rumieni.blogspot.com/2015/08/mam-takie-niesamowite-mysli-na-mysli-ze.html

      Usuń
  3. Stwierdzam, że zbyt często tu jestem xd Ale nic...
    Mamy zaszczyt (wraz z Kaśką) zaprosić na prolog opowiadania, które może jakimś cudem napiszemy! Coś innego niż reszta. Mam nadzieję, że polubisz zakochanego Andersona oraz zafascynowanego Wojtka :)
    http://slodka-niewiedza.blogspot.com/2015/08/prolog-wole-moja-ojczysta-lige.html?m=1
    Lette&Kaśkablogera

    OdpowiedzUsuń
  4. Mnie ciekawi czy to naprawdę będą czysto przyjacielskie relacje czy jednak on zdradzi Aleksandrę...
    Biedna Olcia... ;/ (to tak już na zapas)
    Ogólnie mi sie podoba. Dobrze piszesz :D tylko jest jedno ale...
    ZA KROTKI :/
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Eeee ja tam bym nie podchodziła do tej znajomości od razu jako zdrady Oli. To prawda że jeszcze mało wiemy o głównej bohaterce, ale mam nadzieję, że zaraz sie wszystko rozkręci.
    W między czasie! Zapraszam na rozdział czwarty http://opowiemcibajkex.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Heej młoda (chociaż to ty powinnaś mnie tak nazywać bo jestem młodsza, ale jak to się mówi "życie" xD )
    W końcu odwiedziłam Twój blog i przeczytałam ten wyczerpujący pierwszy rozdział i powiem tylko tylee GENIALNY :) Wiem ze pewnie myślisz że to dlatego że cie znam i tak oceniam ale serio strasznie mi się spodobał. A dowodem jest to że wchodzę co pięć minut i sprawdzam czy czasem nie pojawił się kolejny rozdział ale jak ty to mówisz cierpisz na brak weny. Więc ja Ci mówię tylko tak : drugi rozdział (i najlepiej też trzeci xD) ma się pojawić jeszcze w tym tygodniu, jeżeli nie to osobiście cię odwiedzę i uwierz mi wróci ci ta wena. No co zrobić ja chcę czytać dalej ! To twoja wina gdybyś napisała jakiś gorszy rozdział, trochę przymulony to nie chciało by mi się czytać, a więc teraz pisz, nawet gdybyś miała całą noc zarwać.
    Dobraa trochę się rozpisałam a recenzje się same nie napiszą :) Pisz szybciutko i pilnie a będziemy obie szczęśliwe. :) No już Pisać !! haha
    Kocham cię <3 :*

    OdpowiedzUsuń

Chore ambicje © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka